Wszystko zaczęło się 4 lata temu, wtedy mój mąż zaczął poupadać na zdrowiu. W ciągu trzech lat był 30 razy w szpitalu, ciągle był diagnozowany, bo do końca nie wiadomo było co mu jest. Szwankowała wątroba, w płucach zbierała się woda, potem była już w brzuchu. Ostateczna diagnoza – marskość wątroby. Tylko przeszczep może uratować życie mojego męża. Pragnę zaznaczyć, że od pierwszych dni choroby modliło się sporo osób, między innymi Wspólnota Dorosłych „Własność Pana”. Cały czas szturmowane było Niebo z prośbą o uzdrowienie.
„Szczęście w nieszczęściu” – teraz mogę tak powiedzieć – wybuchła pandemia COVID 19. Bardzo bałam się o męża, tym bardziej, że moja praca polega na bliskim kontakcie z ludźmi. Niestety po Świętach Bożego Narodzenia 2020 roku poczułam się źle, testy wykazały COVID. Pomimo izolacji mąż również zachorował. O dziwo przebieg choroby był u niego o wiele łagodniejszy niż u mnie. To był koniec grudnia 2020.
Kolejna wizyta u lekarza wyznaczona był na 19 lutego 2021r. Na tej wizycie mąż miał zostać zakwalifikowany do przeszczepu wątroby. Niestety lekarz poinformował nas, że przeszczepy na razie są wstrzymane w związku z szalejącą pandemią. Pacjenci po transplantacji mają system immunologiczny obniżony praktycznie do zera, więc organizm jest bezbronny, dlatego też czworo pacjentów zmarło po udanym przeszczepie. Lekarz bardzo mocno podkreślił, aby mąż unikał jakichkolwiek kontaktów. Na to mąż odpowiedział lekarzowi, że niedawno przeszedł chorobę i nawet nie był hospitalizowany. Ten nie chciał uwierzyć. Kazał od razu zrobić badanie na poziom przeciwciał i wyszło, że ma ich bardzo dużo.
To był czwartek – 19.02. 2021r. W niedzielę 22.02. – telefon – do godziny ma być gotowy, przyjedzie karetka, bo jest dawca.
Przeszczep trwał 11 godzin, a my trwaliśmy na modlitwie. Rekonwalescencja przebiegała bardzo dobrze, z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Nawet lekarze byli zdziwieni, że tak szybko dochodził do sił. Pobyt w szpitalu trwa 6 tygodni czyli bardzo krótko. Wrócił do domu w Wielkim Tygodniu. Gdy mąż był rehabilitowany po udanej operacji przyszło pismo z Warszawy, że został wciągnięty na listę osób oczekujących na przeszczep. Wszystko działo się bardzo szybko., pomógł w tym (wbrew logice) nawet COVID.
Od tego czasu minęło prawie półtora roku. Niestety pod koniec września tego roku mąż poczuł się przeziębiony, kaszlał, schudł sporo w krótkim czasie . Pojechaliśmy do szpitala , gdzie od początku choroby jest prowadzony. Okazało się, że ma w płucach bakterię i miał ją już w 2018 roku podczas pierwszego badania. Lekarz, kiedy to zobaczył zadał pytanie: jakim cudem zrobiono panu przeszczep? Nikt tego nie zauważył?
Prosimy dalej o modlitwę, ponieważ lekarstwa, które musi zażywać, aby pozbyć się bakterii mogą spowodować, że organizm odrzuci wątrobę.
Jezu ufamy Tobie, Ty się tym zajmij! Amen
Przez cały ten trudny dla nas czas dzieje się CUD za CUDEM, czujemy Boże prowadzenie. Pragniemy Cię Panie nasz uwielbiać i dziękujemy za wszystkich ludzi, których postawiłeś na naszej drodze, za każdą modlitwę i dobre słowo. BĄDŹ UWIELBIONY BOŻE!