Emilka urodziła się z niedrożnym kanalikiem łzowym. Rutynowe leczenie nie pomagało. Krople do oczu, masaż kanalika nie przynosiły rezultatów. W końcu lekarze zdecydowali o przeprowadzeniu zabiegu twierdząc, że tylko interwencja chirurgiczna może pomóc. Zabieg miał być krótki, ale przy ogólnym znieczuleniu, co dla mnie było bardzo stresujące. Termin do szpitala wyznaczono mi czwartego dnia po grudniowej Mszy o Uzdrowienie Duszy i Ciała w Rojcy.
Gdy ksiądz przy indywidualnym błogosławieństwie podszedł z Najświętszym Sakramentem do mnie i Emilki, moje małe, rozbawione dziecko zamarło w bezruchu wpatrzone w Pana Jezusa. Ja z kolei poczułam, jak ogarnia mnie wielkie wzruszenie. Wiedziałam wtedy, że jeżeli wolą Boga będzie uzdrowienie, to Emilka je otrzyma. Wielka radość i pokój przepełniły moje serce.
Po powrocie do domu oczko dalej łzawiło, chociaż ja uważałam, że jest lepiej nie mówiąc o tym nikomu. Ostatnie przygotowania przed zabiegiem przeplatałam postem i modlitwą. Nic nie wskazywało, że ominie nas szpital. Jednak Pan Bóg potrafi zaskakiwać. Niewiarygodny obrót zdarzeń i okazało się, że zabieg nie jest konieczny, że można poczekać. Po 2 tygodniach od Mszy wszelkie objawy niedrożności kanalika ustąpiły. Chwała Panu!